Autodesk Fusion 360 – to fajne jest.

I jest na Maka 🙂

I ze względu na pracę, i zainteresowania jakoś tak zawsze mi CAD jakiś potrzebny. Znowu nigdy nie jest aż tak potrzebny żeby była możliwość wywalić górę kasy na własnego Solida czy Inventora.

W czasach Amigowych był MaXon CAD – w wersji niemieckiej więc wszystko na czuja, potem na studiach trochę AudoCADa.

Potem Linux i QCAD – ale tu niewiele działałem to bardziej czasy PHP+MySQL niż jakiegoś majsterkowania czy pracy w żelastwie.

Potem Winda i OS X – w robocie trochę liznąłem Inventora, ale do zastosowań domowych to za duża armata (no i za droga zdecydowanie). Próbowałem też SketchUpa – program przyjemny, modelowanie intuicyjne, wersje na Windę i OS X, to tego czaderskie SketchyPysics. Trochę się pobawiłem, wymodelowałem kawałki przyszłego domu i model RC.

Ze SketchUpem problem tylko taki, ze słabo z generowaniem rysunków – jakies zrzuty ekarnu kombinowałem. Full z Layoutem drogawy, wsparcie dla CNC słabe – jakieś kombinacje naokoło potrzebne.

W międzyczasie było trochę Blendera z dodatkami a’la CAD.

Ostatnio śledzę uważnie FreeCADa – OpenSource, szybciutko się rozwija, dodali moduł Path do CNC. Jest wsparcie dla druku 3D i fajnie się pisze dodatki w Pythonie – warto śledzić bo może być z tego kawał programu. No ale tak na dziś-już to jeszcze sporo ma 'ostrych krawędzi’ – interfejs słaby, niektórych rzeczy wogóle nie ma w interfejsie i można się dostać tylko 'od środka’. Do tego sypie się konkretnie. Śledzić warto ale po mojemu jeszcze nie jest gotowy żeby sobie tak po prostu odpalić i używać.

No to przechodzimy do bohatera wieczoru.

Fusiona miałem zainstalowanego kiedyś na Maku, jak jeszcze się nazywał 'Inventor Fusion’. Wielkie to było, ślamazarne – jakoś mnie nie przekonał. No i do tego było od tego złego Autodesku.

W grudniu jakoś tak wpadłem na 123D Circuits przy okazji projektowania 'bujawki’ na przekaźnikach. Spodobało mi się i stwierdziłem że w takim razie dam Fusion drugą szansę.

Wlazłem na stronę. No i patrzę a tam: dla edukacji, hobbistów i dla startupów osiągających przychody poniżej $100.000 jest za darmoszkę 😀 A potem 30ojro/mies albo 235ojro/rok. Całkiem przyzwoicie. Wersja Makowa, wersja na tablety. Dla starodatowców trochę odrzucające może być to, że wszystkie modele i projekty lądują w Autodeskowej chmurze. To jak wiadomo ma plusy dodatnie i ujemne. Dziś nie wnikajmy. Jest, działa, jest za darmo albo za przyzwiote pieniądze. No to jako bardzo-smol-biznes se wziąłem na rok licencję free.

No i klikam – jest modelowanie CADowe – bardzo Inventorowe, jest takie bardziej 3D (moduły patch i sculpt), jest Render, Animacja, Symulacja (to na potem) i jest CAM.

To jedziemy po Inventorowemu – szybki szkic, wyciągnięcie, otwór, gwint. I mam tak:

Fusion360 model

Ja cię. Proste to. No to dalej:

New drawing, dwa rzuty boczne, rzut izometryczny. Dwa, trzy wymiary, zmiana sposobu wyświetlania rzutu izometrycznego, druk do PDF:

Fusion360 rysunek

He! Jestę projektantem normalnie!

Idziem głębiej. Zmieniam workspace na CAM.

New setup. klik na miejsce gdzie ma być początek układu współrzędnych.

2D -> 2D contour, wybrałem kształt, wybrałem freza. Jest ścieżka 😀

Fusion360 model

W Actions -> Simulate jest symulacja operacji – normalnie „Play/Stop jak w boomboxach”. Działa.

Wybrałem LinuxCNC jako postprocesor, wygenerowałem gcoda.

Odpaliłem virtualkę z Linuxem, odpaliłem Axisa i bum:

Fusion360 LinuxCNC

Jest kod. Działa – nic tylko wrzucić na maszynę i ciąć.

Fajne to. Niby trochę CADów liznąłem ale żaden tam ze mnie specjalista – a to wszystko mi zajęło ze 30 minut – od pierwszego odpalenia programu do działającego gcodu na maszynie 'produkcyjnej’. Ślicznie.

Tak się wkręciłem, że wrzuciłem drewniaka do Toylandera – widać go w nagłówku. I mniej więcej tyle mamy na tą chwilę gotowe. Teraz trzeba rysować i robić dalej. Ale o Toylanderach napisze innym razem. O Fusion 360 też jeszcze ode mnie usłyszycie bo się lekko zauroczyłem. Idę klikać.