Litości, przecież nie będę gotował.

„76.82% kobiet uważa, mężczyzna potrafiący gotować jest seksowny.”
„Prawdziwy Mężczyzna(TM) musi umieć gotować.”

Zajebiście.
Najpierw trzeba było coś zabić albo chociaż kogoś obić żeby na samo miano zasłużyć. Chłopcem przestać być. Potem w nagrodę przez resztę życia żarcie zabijać i przynosić.

Trochę czasu upłynęło, żarcie trafiło do sklepów – dalej trzeba było się z czymś mocno napieprzać ale przynosić już pieniądze na żarcie.

Czas dalej płynął. Zarabianie powoli przestało znaczyć tyle samo co 'zapieprzanie’. Można było zarabiać inaczej. Pisząc, licząc, krzaczki sadząc.

To otworzyło drogę kobietom – trudno być kobietą i dobrym drwalem czy hutnikiem ale bez problemu można być kobietą i dobrym prezesem czy projektantem.
Nagle zawody 'fizycznie lekkie’ stały się lepiej płatne niż 'fizycznie ciężkie’. To lekko zwichrowało tradycyjny podział ról.
Facet już nie mógł se po robocie zasiąść i odpoczywać. Raz – bo już raczej nie tyrał fizycznie, a dwa – bo żona pracowała podobnie – więc też jej się odpoczynek należał.
Wymogi się zmieniły – żegnaj brudny gburze z piwem i TV. Witaj mężczyzno-partnerze. Owszem, potrzebny lekko draniowaty, zawadiacki i taki co przyciśnie do meblościanki gdy trzeba. Tylko żeby potem bez fikania z koszem poleciał i ziemniaczki obrał. Ciężko szło ale przeszło.

Jesteśmy w XXI wieku już jakoś. Nadchodzi gałąź poboczna męskiego gatunku – wymyślona przez działy sprzedaży.
Cały świat jest ustawiony (tak jak to Zappa w „Takiego mnie nie znacie” napisał) pod 15letnią, głupiutką Suzan. Dla niej (i pieniędzy jej rodziców) ustawiony jest cały mainstream. Muzyka, literatura, film. Internet.
Kul ale te same kity można przecież w innych opakowaniach żenić chłopaczkom. Wyprodukowali więc 'mężczyznę’ metroseksualnego. Takiego co to kremu używa, tunele zainstaluje, dla którego 'krawiec jest autorytetem’.
Chwyciło. Dorośli faceci poza kilkoma pajacami wzruszyli ramionami i pozostali w szufladkach z napisem:’draniowaty partner’. Młodziaki łyknęły. I styl i produkty.

Inteligentniejsze młodziaki skontestowały 'tę komerchę’ – założyły okulary w rogowej oprawie i zajeły się rzeczami 'nie mainstreamowymi’. Ściągając od razu te rzeczy do mainstreamu 🙂 To też okazało się dobrym wynalazkiem – hipsterstwo ładnie i drogo kupowało.
Tyle, że to ciągle zabawa dla młodziaków – duzi mężczyźni dalej siedzieli w wygodnej szufladce.

Niestety nowe idzie. Kuchciki i era lumbera.

Lumberiadę jeszcze łatwo znieść. Nasze koszule w kratę i styl bycia 'ludzi gór i lasów’ wróciły do łask po 15 latach. Wystarczy się umyć i brodę z lekka okiełznać, żeby zostać 'fajnym facetem’ – nie trzeba już gwałtu na uszach czynić ani do manicurzystki chodzić. Cieszmy się, bo to przeminie i prędko nie wróci. 🙂
Co prawda powinniśmy mieć markowe siekiery, 17 par rękawic roboczych do różnych robót, wypasionego Garmina i foty z daleka na Instagramie ale mniej więcej prawdziwy facet wrócił do łask.

Gorzej z kuchcikami. Się moda zrobiła – wszyscy gotują, a ci co nie gotują to restauracje otwierają. I ten ogorzały drwal musi nagle być w dodatku mistrzem kuchni bo inaczej nie będze seksi.
Dupa trochę. Umiem gotować. Według 'męskich’ kryteriów. Jajko ugotuję jak chcę – na miękko, na twardo i na jajecznicę. Ryż/kluski + pulpety ze słoika też. Jak się mocno skupię to pyzy z woreczka bez rozgotowania. No, karkóweczkę na grillu na soczyście i mięciutko.
Ale…
…pod warunkiem, że tą karkówkę ktoś wcześniej czymś posypie i w czymś pomoczy. Dopóki mi ktoś nie powie to tak do końca nie wiem czy potrawa jest lekko przesolona czy lekko niedosolona. Nie wiem czy podsmażone ziemniaki mają wystarczająco dużo bazylii, kminku czy innego szafranu – wiem tylko czy są dobre czy nie. Jeżeli nie są dobre to nie wiem co zrobić, żeby dobre były.
Nie ogarniam 'przypraw do smaku’, nie ogarniam synchronizacji dwóch garnków.
Smakują mi flaki ze słoika. Bardzo. Mogę się przez tydzień żywić bułkami z paprykarzem i chińskimi zupkami – jak drwal właśnie. Zjem ze smakiem i pochwalę wszystko co nie jest robalem wyciągniętym z morza czy starego pnia albo sałatką z sałaty, sałaty i brukselki.

Nie każcie mi gotować. Dla własnego dobra 🙂